Tradycyjna szosowa pętla wokół Puszczy Bukowej
Sobota, 1 marca 2014
Km: | 69.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:56 | km/h: | 23.80 |
Pr. maks.: | 41.53 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Oj przyjemnie....Taka zima to nie zima. Watów brakuje, ale i tak super się jeździ po zimie.
Lubczyna - debiut 2014 r.
Czwartek, 27 lutego 2014
Km: | 61.02 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:31 | km/h: | 24.25 |
Pr. maks.: | 34.67 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cube LTD Race Black Anodized 2010 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy wyjazd musi być po płaskim, więc Lubczyna. Spokojne kręcenie, bez szaleństw. GPS złapany dopiero w Lubczynie.
Puszcza Bukowa again.
Wtorek, 11 czerwca 2013
Km: | 78.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:53 | km/h: | 27.23 |
Pr. maks.: | 50.61 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szlifowanie podjazdów przed Choszcznem:
- 3 x Binowo,
- 3 x Glinna,
- 1 x Bieszczadzka (miało być 3,ale zabrakło czasu),
- 1 x Sąsiedzka na stojąco - zbyt optymistycznie dobrałem przełożenie i uda mi prawie spłonęły.
Podjazdy tym razem na większej kadencji.
średnia kadencja - 84
- 3 x Binowo,
- 3 x Glinna,
- 1 x Bieszczadzka (miało być 3,ale zabrakło czasu),
- 1 x Sąsiedzka na stojąco - zbyt optymistycznie dobrałem przełożenie i uda mi prawie spłonęły.
Podjazdy tym razem na większej kadencji.
średnia kadencja - 84
Ińsko i Chociwel w pakiecie z Wstęgą Ińską.
Niedziela, 9 czerwca 2013
Km: | 96.62 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:17 | km/h: | 29.43 |
Pr. maks.: | 39.55 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nogi lekko zmęczone po wczorajszym, ale mimo tego jechały bez tragedii. Wstęga Ińska ostatni raz na szosówce - nawierzchnia tragiczna. Odcinek od Ciemnika do Chociwla to kolarska bajka. Polecam. Spora kadencja wyszła.
http://www.bikemap.net/en/route/2178594
średnia kadencja - 89
http://www.bikemap.net/en/route/2178594
średnia kadencja - 89
Pętla nowogardzka.
Sobota, 8 czerwca 2013
Km: | 95.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:10 | km/h: | 30.02 |
Pr. maks.: | 38.78 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pobyt u teściów bez rowerka nie ma racji bytu. Dobrze jest pokręcić się po nowych okolicach. Tym razem celem był Nowogard - dojazd przez Maszewo, powrót przez Chociwel. Jazda na pół gwizdka.
średnia kadencja - 89
średnia kadencja - 89
Standardowa pętla po Niemczech.
Czwartek, 6 czerwca 2013
Km: | 73.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:27 | km/h: | 30.12 |
Pr. maks.: | 53.71 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pracy ze Zbyszkiem. Typowa trasa: przez Lubieszyn, Loecknitz, wjazd do ojczyzny w Buku.
średnia kadencja - 83
średnia kadencja - 83
Wielogowo, Zdunowo...
Wtorek, 4 czerwca 2013
Km: | 43.66 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 29.11 |
Pr. maks.: | 43.62 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Leciutka jazda regeneracyjno-rozruchowa w okolice Wielgowa i Zdunowa. Zero spinki.
średnia kadencja - 85
średnia kadencja - 85
X Gryfickie Maratony Rowerowe im. Tadeusza Sobkowiaka
Niedziela, 2 czerwca 2013 Kategoria Zawody
Km: | 144.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:18 | km/h: | 33.62 |
Pr. maks.: | 46.34 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mój drugi szosowy start wypadł w Niechorzu. Podchodziłem do niego z lekkim dystansem, bo i kilometrów w nogach mało, i coraz większe problemy z krążeniem w tychże nogach (starość nie radość). Do Niechorza dojechaliśmy (Zbyszek P. i Grzesiek Sz.) z dość dużym zapasem czasowym, ale nim się ogarnęliśmy i załatwiliśmy formalności, nadszedł czas startu. W zasadzie bez rozgrzewki zameldowałem się na miejscu startu, skąd moja grupa wyruszyła o 9:35. Skład grupy był dla mnie zagadką, wiedziałem tylko że nie ma w niej żadnego znajomego. Rozpoznałem tylko chłopaka, z którym ścigałem się w zeszłym roku w Świnoujściu - jeździ na rowerze innym, ale siłę ma jak koń :)
Początkowe kilometry to badanie grupy, wcale nie angażowałem się w nadawanie tempa. A było one w sam raz jak dla mnie - prędkość między 35 a 40 km/h, a jadąc na kole w zasadzie się nie męczyłem. Tak sobie pokonywałem kolejne kilometry mając pod kontrolą sytuację i oceniając "na oko" możliwości rywali. Wyszedłem na zmianę dopiero gdzieś przed Gryficami na jakiejś hopie. Nadałem tempo bez szaleństwa, oglądam się za siebie, a tam tylko kolega ze Świnoujścia na swoim a la góralu. I tak o to zwątpiłem w możliwości moich współstartujących. Wymieniłem z kolegą kilka zdań i namówiłem go do pozostania w grupie, bo wiedziałem że za Gryficami czeka nas wiatr w ryja i we dwójkę się zajedziemy. Coraz rzadziej ktokolwiek kwapił się do prowadzenia grupy i tempo wyraźnie siadło. Minęła nas jakaś trójka startująca za nami. Tutaj chyba popełniłem jedyny strategiczny błąd mego startu, gdyż źle oceniłem szanse zabrania się z nimi w dalszą jazdę. Ruszyłem za nimi dopiero gdy byli jakieś 150- 200 m przed nami, ale bezskutecznie. Wiedziałem, że nasza grupa nie wykręci jakiegoś super czasu dającego dobry wynik w generalce i jako główny cel obrałem sobie wewnątrzgrupowe zwycięstwo. Po ok. 45 km doszła nas kolejna grupa, w tym kolega teamowy Krzysiek z jeszcze jednym nieco starszym kolegą, który zaproponował mi współpracę. Stworzyła się spora grupa, lecz pracowało tylko kilku (ja też przestałem pasożytować :) ) Krzysiek wydawał się najmocniejszy w całym towarzystwie i to on dawał najmocniejsze zmiany. Po pierwszym okrążeniu "dodaliśmy gazu" i odkleiliśmy bagaż. Została nas czwórka - ja, Krzysiek, starszy kolega i znajomy na innym rowerze. Solidarnie pracowaliśmy na wspólny sukces, a Krzysiek dawał cenne rady. Nie zapominałem o odżywianiu i nawadnianiu. Na liczniku zapisywały się kolejne kilometry,a my mijaliśmy kolejnych kolarzy, niewielu z nich łapało się nam na koło - ci, którym się udało, szybko jednak odpadali. Na bufecie najstarszy kompan z naszej grupy stanął napełnić bidon, a my po krótkim zawahaniu pojechaliśmy dalej. Zmęczenie dawało się już we znaki, ok. 120 km miałem już kryzys. Zmiany były coraz krótsze, mimo tego utrzymywaliśmy nienajgorsze tempo "kasując" kolejnych zawodników. Przez moment chciałem puścić koło, ale przestraszyłem się samotnej jazdy, która byłaby totalnym dobiciem. Wykrzesałem resztki sił i jakoś udało mi się nie zostać. Na moje szczęście koledzy także zaczęli niedomagać i tempo stało się dla mnie znośne. Końcowe kilometry rozegrałem po cwaniacku. Przyczaiłem się z tyłu. Ruszyłem dopiero na zatłoczonych uliczkach Niechorza. Podążył za mną Krzysiek, ale na ostatnim zakręcie został przyblokowany przez przechodniów. Wygrałem finisz. Cuda normalnie :)
Jestem z siebie bardzo zadowolony, bo nie marzyłem o wykręceniu takiej średniej. Miejsce w środku jakiejś super satysfakcji nie daje, ale tak krawiec kraje ile mu materiału staje (czy jakoś tak... ;).
Doszedłem do wniosku, że do osiągnięcia dobrego wyniku na szosie potrzebne są:
- niezła grupa (nie za szybka, ale też nie za wolna)
- strategia,
- cwaniactwo,
- jazda na miarę własnych możliwości,
- odżywianie i nawadnianie.
Fajna zabawa była.
Oficjalny wynik:
czas - 04:17:28,
średnia prędkość - 34.95km/h
miejsce - 6 w M3 (na 13 startujących)
Bardziej realne dane pochodziły chyba jednak z licznika...
średnia kadencja - 82
P.S. Grzesiek Szalewicz na góralu osiągnął czas 4:08 czym rozjebał chyba nie tylko mnie. Dobranoc.
Początkowe kilometry to badanie grupy, wcale nie angażowałem się w nadawanie tempa. A było one w sam raz jak dla mnie - prędkość między 35 a 40 km/h, a jadąc na kole w zasadzie się nie męczyłem. Tak sobie pokonywałem kolejne kilometry mając pod kontrolą sytuację i oceniając "na oko" możliwości rywali. Wyszedłem na zmianę dopiero gdzieś przed Gryficami na jakiejś hopie. Nadałem tempo bez szaleństwa, oglądam się za siebie, a tam tylko kolega ze Świnoujścia na swoim a la góralu. I tak o to zwątpiłem w możliwości moich współstartujących. Wymieniłem z kolegą kilka zdań i namówiłem go do pozostania w grupie, bo wiedziałem że za Gryficami czeka nas wiatr w ryja i we dwójkę się zajedziemy. Coraz rzadziej ktokolwiek kwapił się do prowadzenia grupy i tempo wyraźnie siadło. Minęła nas jakaś trójka startująca za nami. Tutaj chyba popełniłem jedyny strategiczny błąd mego startu, gdyż źle oceniłem szanse zabrania się z nimi w dalszą jazdę. Ruszyłem za nimi dopiero gdy byli jakieś 150- 200 m przed nami, ale bezskutecznie. Wiedziałem, że nasza grupa nie wykręci jakiegoś super czasu dającego dobry wynik w generalce i jako główny cel obrałem sobie wewnątrzgrupowe zwycięstwo. Po ok. 45 km doszła nas kolejna grupa, w tym kolega teamowy Krzysiek z jeszcze jednym nieco starszym kolegą, który zaproponował mi współpracę. Stworzyła się spora grupa, lecz pracowało tylko kilku (ja też przestałem pasożytować :) ) Krzysiek wydawał się najmocniejszy w całym towarzystwie i to on dawał najmocniejsze zmiany. Po pierwszym okrążeniu "dodaliśmy gazu" i odkleiliśmy bagaż. Została nas czwórka - ja, Krzysiek, starszy kolega i znajomy na innym rowerze. Solidarnie pracowaliśmy na wspólny sukces, a Krzysiek dawał cenne rady. Nie zapominałem o odżywianiu i nawadnianiu. Na liczniku zapisywały się kolejne kilometry,a my mijaliśmy kolejnych kolarzy, niewielu z nich łapało się nam na koło - ci, którym się udało, szybko jednak odpadali. Na bufecie najstarszy kompan z naszej grupy stanął napełnić bidon, a my po krótkim zawahaniu pojechaliśmy dalej. Zmęczenie dawało się już we znaki, ok. 120 km miałem już kryzys. Zmiany były coraz krótsze, mimo tego utrzymywaliśmy nienajgorsze tempo "kasując" kolejnych zawodników. Przez moment chciałem puścić koło, ale przestraszyłem się samotnej jazdy, która byłaby totalnym dobiciem. Wykrzesałem resztki sił i jakoś udało mi się nie zostać. Na moje szczęście koledzy także zaczęli niedomagać i tempo stało się dla mnie znośne. Końcowe kilometry rozegrałem po cwaniacku. Przyczaiłem się z tyłu. Ruszyłem dopiero na zatłoczonych uliczkach Niechorza. Podążył za mną Krzysiek, ale na ostatnim zakręcie został przyblokowany przez przechodniów. Wygrałem finisz. Cuda normalnie :)
Jestem z siebie bardzo zadowolony, bo nie marzyłem o wykręceniu takiej średniej. Miejsce w środku jakiejś super satysfakcji nie daje, ale tak krawiec kraje ile mu materiału staje (czy jakoś tak... ;).
Doszedłem do wniosku, że do osiągnięcia dobrego wyniku na szosie potrzebne są:
- niezła grupa (nie za szybka, ale też nie za wolna)
- strategia,
- cwaniactwo,
- jazda na miarę własnych możliwości,
- odżywianie i nawadnianie.
Fajna zabawa była.
Oficjalny wynik:
czas - 04:17:28,
średnia prędkość - 34.95km/h
miejsce - 6 w M3 (na 13 startujących)
Bardziej realne dane pochodziły chyba jednak z licznika...
średnia kadencja - 82
P.S. Grzesiek Szalewicz na góralu osiągnął czas 4:08 czym rozjebał chyba nie tylko mnie. Dobranoc.
Przepalenie i schłodzenie nogi.
Wtorek, 28 maja 2013
Km: | 63.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 30.55 |
Pr. maks.: | 43.04 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocniejsza jazda przed Maratonem w Niechorzu. W czasie powrotu za Będargowem dopadła mnie intensywna ulewa, która poskutkowała wyciskaniem skarpet w chałupie.
Z formą bywało lepiej.
średnia kadencja - 83
Z formą bywało lepiej.
średnia kadencja - 83
Puszcza Bukowa - podjazdy.
Czwartek, 23 maja 2013
Km: | 52.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 27.30 |
Pr. maks.: | 50.80 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Felt F5 Team Issue | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podjazdy:
- 4 x Binowo,
- 1 x Sąsiedzka na stojąco.
średnia kadencja - 78
- 4 x Binowo,
- 1 x Sąsiedzka na stojąco.
średnia kadencja - 78