blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(20)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy widmo.bikestats.pl

linki

X Gryfickie Maratony Rowerowe im. Tadeusza Sobkowiaka

Niedziela, 2 czerwca 2013 Kategoria Zawody
Km: 144.58 Km teren: 0.00 Czas: 04:18 km/h: 33.62
Pr. maks.: 46.34 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Felt F5 Team Issue Aktywność: Jazda na rowerze
Mój drugi szosowy start wypadł w Niechorzu. Podchodziłem do niego z lekkim dystansem, bo i kilometrów w nogach mało, i coraz większe problemy z krążeniem w tychże nogach (starość nie radość). Do Niechorza dojechaliśmy (Zbyszek P. i Grzesiek Sz.) z dość dużym zapasem czasowym, ale nim się ogarnęliśmy i załatwiliśmy formalności, nadszedł czas startu. W zasadzie bez rozgrzewki zameldowałem się na miejscu startu, skąd moja grupa wyruszyła o 9:35. Skład grupy był dla mnie zagadką, wiedziałem tylko że nie ma w niej żadnego znajomego. Rozpoznałem tylko chłopaka, z którym ścigałem się w zeszłym roku w Świnoujściu - jeździ na rowerze innym, ale siłę ma jak koń :)
Początkowe kilometry to badanie grupy, wcale nie angażowałem się w nadawanie tempa. A było one w sam raz jak dla mnie - prędkość między 35 a 40 km/h, a jadąc na kole w zasadzie się nie męczyłem. Tak sobie pokonywałem kolejne kilometry mając pod kontrolą sytuację i oceniając "na oko" możliwości rywali. Wyszedłem na zmianę dopiero gdzieś przed Gryficami na jakiejś hopie. Nadałem tempo bez szaleństwa, oglądam się za siebie, a tam tylko kolega ze Świnoujścia na swoim a la góralu. I tak o to zwątpiłem w możliwości moich współstartujących. Wymieniłem z kolegą kilka zdań i namówiłem go do pozostania w grupie, bo wiedziałem że za Gryficami czeka nas wiatr w ryja i we dwójkę się zajedziemy. Coraz rzadziej ktokolwiek kwapił się do prowadzenia grupy i tempo wyraźnie siadło. Minęła nas jakaś trójka startująca za nami. Tutaj chyba popełniłem jedyny strategiczny błąd mego startu, gdyż źle oceniłem szanse zabrania się z nimi w dalszą jazdę. Ruszyłem za nimi dopiero gdy byli jakieś 150- 200 m przed nami, ale bezskutecznie. Wiedziałem, że nasza grupa nie wykręci jakiegoś super czasu dającego dobry wynik w generalce i jako główny cel obrałem sobie wewnątrzgrupowe zwycięstwo. Po ok. 45 km doszła nas kolejna grupa, w tym kolega teamowy Krzysiek z jeszcze jednym nieco starszym kolegą, który zaproponował mi współpracę. Stworzyła się spora grupa, lecz pracowało tylko kilku (ja też przestałem pasożytować :) ) Krzysiek wydawał się najmocniejszy w całym towarzystwie i to on dawał najmocniejsze zmiany. Po pierwszym okrążeniu "dodaliśmy gazu" i odkleiliśmy bagaż. Została nas czwórka - ja, Krzysiek, starszy kolega i znajomy na innym rowerze. Solidarnie pracowaliśmy na wspólny sukces, a Krzysiek dawał cenne rady. Nie zapominałem o odżywianiu i nawadnianiu. Na liczniku zapisywały się kolejne kilometry,a my mijaliśmy kolejnych kolarzy, niewielu z nich łapało się nam na koło - ci, którym się udało, szybko jednak odpadali. Na bufecie najstarszy kompan z naszej grupy stanął napełnić bidon, a my po krótkim zawahaniu pojechaliśmy dalej. Zmęczenie dawało się już we znaki, ok. 120 km miałem już kryzys. Zmiany były coraz krótsze, mimo tego utrzymywaliśmy nienajgorsze tempo "kasując" kolejnych zawodników. Przez moment chciałem puścić koło, ale przestraszyłem się samotnej jazdy, która byłaby totalnym dobiciem. Wykrzesałem resztki sił i jakoś udało mi się nie zostać. Na moje szczęście koledzy także zaczęli niedomagać i tempo stało się dla mnie znośne. Końcowe kilometry rozegrałem po cwaniacku. Przyczaiłem się z tyłu. Ruszyłem dopiero na zatłoczonych uliczkach Niechorza. Podążył za mną Krzysiek, ale na ostatnim zakręcie został przyblokowany przez przechodniów. Wygrałem finisz. Cuda normalnie :)
Jestem z siebie bardzo zadowolony, bo nie marzyłem o wykręceniu takiej średniej. Miejsce w środku jakiejś super satysfakcji nie daje, ale tak krawiec kraje ile mu materiału staje (czy jakoś tak... ;).

Doszedłem do wniosku, że do osiągnięcia dobrego wyniku na szosie potrzebne są:
- niezła grupa (nie za szybka, ale też nie za wolna)
- strategia,
- cwaniactwo,
- jazda na miarę własnych możliwości,
- odżywianie i nawadnianie.

Fajna zabawa była.

Oficjalny wynik:
czas - 04:17:28,
średnia prędkość - 34.95km/h
miejsce - 6 w M3 (na 13 startujących)

Bardziej realne dane pochodziły chyba jednak z licznika...

średnia kadencja - 82

P.S. Grzesiek Szalewicz na góralu osiągnął czas 4:08 czym rozjebał chyba nie tylko mnie. Dobranoc.

komentarze
Gratulacje Tomku! :) Podaj maila to wyśle Ci foty jakie Gosia Ci strzeliła na starcie.
A co do wniosków, owszem grupa to ważna rzecz ale bez dobrej nogi nawet najlepsza grupa nie pomoże, o czym się przekonałem właśnie w minioną sobotę ;) A z goła przeciwnym przykładem był Grzesiek, który pomimo nieszczęśliwego losowania dał radę ugrać drugie miejsce bo ma nogę, oj ma ;)
maccacus
- 20:09 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj
Super wynik,gratulacje!!!
Bodi-removed
- 04:52 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa negoa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Author Stratos SX 22967 km
Cube LTD Race Black Anodized 2010 1798 km
Felt F5 Team Issue 5704 km

szukaj

archiwum