VI Maraton MTB dookoła Jeziora Miedwie.
Sobota, 6 sierpnia 2011
Km: | 57.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 31.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Stratos SX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Początek sierpnia to tradycyjny maraton, tylko z nazwy MTB, dookoła Jeziora Miedwie. W tym roku odbyła się już VI edycja tego wyścigu. Po ubiegłorocznym wylosowaniu głównej nagrody (tydzień temu opchnięta klientowi przybyłemu z okolic Kościerzyny) w tej edycji również miałem ochotę na jakiś fant, co tylko bardziej motywowało mnie do startu. Numer startowy odebrałem dnia poprzedniego, więc przed zawodami zgłosiłem się tylko po chipa (wczoraj dostało tylko pierwszych 400 osób).
W celach rozgrzewkowych kręciłem się po okolicach ze znajomym z teamu Presto i trochę zbyt późno udałem się na miejsce startu, co uniemożliwiło zajęcie dobrego miejsca w stawce. W oczekiwaniu na sygnał startu jakaś festynowa atmosfera, spiker nawoływał do jakiegoś wymachiwania rękami. Jakoś nie dla mnie takie klimaty...Na starcie zaskoczył mnie nasz kolega wober, który z aparatem w dłoni cykał foty. Tym razem w cywilnym stroju i dlatego prawie udało mi się go nie poznać. Wszystkie foty są jego autorstwa i w tym miejscu pragnę podziękować za obsługę fotograficzną :)
W końcu całkiem niemały peleton (135 osób w kategorii) wystartował. Czołówka od początku narzuciła mocne tempo, a ja pozostałem gdzieś w gąszczu słabszych zawodników. Długo przedzierałem się do przodu, co kosztowało mnie sporo sił. Peleton miałem w zasięgu wzroku do pierwszych szutrów, tam moje oponki nie dawały pewności w prowadzeniu. Mogłem zapomnieć o zabraniu się do czołówki. Na asfalcie Kojaki dawały przewagę i przebijałem się do przodu. Doczepiłem się do dwóch rowerzystów, z którymi próbowaliśmy dawać zmiany. Tempo było nawet, nawet i stopniowo wyprzedzaliśmy kolejne grupki. W końcu jeden z kolegów pękł i zostaliśmy w dwójkę z zawodnikiem z numerem 619. Nawet na płytach jumbo tempo powyżej 30 km/h nie było rzadkością. Po drodze mijałem znajomych z bikestats'a - Gryfa, gdzieś przed wioską Turze, Strzałę, gdzieś za bufetem oraz poobijanego Rtut'a przed największym podjazdem trasy. Wober wraz z Magdą (kfiatek13m) przemieszczali się jakoś w czasoprzestrzeni po trasie i zaskakiwali mnie swoją obecnością w jakichś dziwnych miejscach :) Wasz doping lepszy niż EPO :) Kolega z nr 619 chyba nie lubił jumbo, bo załamał się jak znowu pojawiły się w okolicach Żelewa i nie cisnął już tak ochoczo. Dobił go jednak dopiero, dodany w tym roku, piaszczysty fragment koło Jęczydołu. W tym miejscu również mnie dopadło mega zmęczenie, miałem wrażenie że się toczę ostatkiem sił na leśnych duktach. Doturlałem się jakoś do promenady, tam trochę odżyłem, jeszcze kogoś wyprzedziłem i wpadłem na metę.
Oficjalny czas to 1:50:28,77. Dał on miejsce 25/135 w M2 i 57/654 w open.
Czas ogólnie trochę gorszy niż w roku ubiegłym, ale to raczej efekt zmiany trasy w końcowym fragmencie.
Na losowaniu lipa totalna, nagród było tak wiele, że wszystko się ślimaczyło, ale i tak w tym roku mój numerek się gdzieś schował. Do domu wróciłem po 20 z pustymi rękami. Za rok będzie lepiej...
A o to wspominane wyżej zdjęcia autorstwa fotografa wober'a:
P.S. Gratulacje dla Sargath'a za występ. Super wynik.
W celach rozgrzewkowych kręciłem się po okolicach ze znajomym z teamu Presto i trochę zbyt późno udałem się na miejsce startu, co uniemożliwiło zajęcie dobrego miejsca w stawce. W oczekiwaniu na sygnał startu jakaś festynowa atmosfera, spiker nawoływał do jakiegoś wymachiwania rękami. Jakoś nie dla mnie takie klimaty...Na starcie zaskoczył mnie nasz kolega wober, który z aparatem w dłoni cykał foty. Tym razem w cywilnym stroju i dlatego prawie udało mi się go nie poznać. Wszystkie foty są jego autorstwa i w tym miejscu pragnę podziękować za obsługę fotograficzną :)
W końcu całkiem niemały peleton (135 osób w kategorii) wystartował. Czołówka od początku narzuciła mocne tempo, a ja pozostałem gdzieś w gąszczu słabszych zawodników. Długo przedzierałem się do przodu, co kosztowało mnie sporo sił. Peleton miałem w zasięgu wzroku do pierwszych szutrów, tam moje oponki nie dawały pewności w prowadzeniu. Mogłem zapomnieć o zabraniu się do czołówki. Na asfalcie Kojaki dawały przewagę i przebijałem się do przodu. Doczepiłem się do dwóch rowerzystów, z którymi próbowaliśmy dawać zmiany. Tempo było nawet, nawet i stopniowo wyprzedzaliśmy kolejne grupki. W końcu jeden z kolegów pękł i zostaliśmy w dwójkę z zawodnikiem z numerem 619. Nawet na płytach jumbo tempo powyżej 30 km/h nie było rzadkością. Po drodze mijałem znajomych z bikestats'a - Gryfa, gdzieś przed wioską Turze, Strzałę, gdzieś za bufetem oraz poobijanego Rtut'a przed największym podjazdem trasy. Wober wraz z Magdą (kfiatek13m) przemieszczali się jakoś w czasoprzestrzeni po trasie i zaskakiwali mnie swoją obecnością w jakichś dziwnych miejscach :) Wasz doping lepszy niż EPO :) Kolega z nr 619 chyba nie lubił jumbo, bo załamał się jak znowu pojawiły się w okolicach Żelewa i nie cisnął już tak ochoczo. Dobił go jednak dopiero, dodany w tym roku, piaszczysty fragment koło Jęczydołu. W tym miejscu również mnie dopadło mega zmęczenie, miałem wrażenie że się toczę ostatkiem sił na leśnych duktach. Doturlałem się jakoś do promenady, tam trochę odżyłem, jeszcze kogoś wyprzedziłem i wpadłem na metę.
Oficjalny czas to 1:50:28,77. Dał on miejsce 25/135 w M2 i 57/654 w open.
Czas ogólnie trochę gorszy niż w roku ubiegłym, ale to raczej efekt zmiany trasy w końcowym fragmencie.
Na losowaniu lipa totalna, nagród było tak wiele, że wszystko się ślimaczyło, ale i tak w tym roku mój numerek się gdzieś schował. Do domu wróciłem po 20 z pustymi rękami. Za rok będzie lepiej...
A o to wspominane wyżej zdjęcia autorstwa fotografa wober'a:
Na starcie - uśmiech dla fotoreportera.© widmo81
Start i od razu strata...© widmo81
Na trasie.© widmo81
Pełne skupienie przed skrętem.© widmo81
Praca na zmianie, jeszcze jakieś 10 km do mety.© widmo81
Na kresce.© widmo81
Smakowanie medalu.© widmo81
P.S. Gratulacje dla Sargath'a za występ. Super wynik.
komentarze
Tomku super wynik. Dzielnie się trzymałeś :)
Ps. kiedy planujesz zakup szosówki ? :) kfiatek13m - 19:05 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj
Ps. kiedy planujesz zakup szosówki ? :) kfiatek13m - 19:05 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj
Gratuluję dobrego czasu i dzięki za doping na trasie ale niestety to nie był mój dzień. Podobnie jak Ty mimo iż czekałem do końca nie wygrałem żonie obiecanego żelazka i jeszcze straty w sprzęcie miałem. Masz racje za rok będzie lepiej
rtut - 17:32 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj
Trener musiał zobaczyć jak się jego podopieczni spisują a było ich kilku. No i cieszę się że sprzedałeś blachacza......i ty już dobrze wiesz czemu :)
wober - 17:08 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj
Komentuj