Czy Bałtyk jest mokry? - rekordowa eskapada.
Niedziela, 10 lipca 2011 Kategoria > 200
Km: | 259.93 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:38 | km/h: | 26.98 |
Pr. maks.: | 40.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Stratos SX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tradycyjnie sprawcą całego zamieszania był wober, który swoimi tajnymi kanałami porozsyłał wiadomość o planowanej wycieczce. Jak zwykle nie omieszkał lekko okłamać o zaplanowanym dystansie (oczywiście go zaniżył). I za to go lubimy :).
Za miejsce spotkania obrał stację Orlenu w Dąbiu, czas zbiórki to 7:30. Z domu wyjechałem ok. 7 i na trasie dogonił mnie Adamicki, który lekko rozczarował mnie ilością i rozmieszczeniem bananów ;) Wspólnie dojechaliśmy na stację. Czekali już na nas główny boss i mentor okolicznych kolarzy wober, jego podopieczna kfiatek13m oraz nowy nabytek maccacus. Po chwili dojechał nie mający konta na bikestats'ie Łukasz. Okazało się, że rtut miał lekki poślizg czasowy i miał nas dogonić. Ruszyliśmy lekkim tempem w stronę Goleniowa. Przed Pucicami dorwał nas zdyszany rtut, który musiał mocno cisnąć, i już w komplecie ruszyliśmy przed siebie. Do Goleniowa znajoma droga, a następnie skierowaliśmy się na Gdańsk. Pierwszym poważniejszym celem był Nowogard, a dla Adamickiego okoliczne wiadukty na nowo budowanej obwodnicy. Jego zainteresowanie tego typu obiektami jest stałym obiektem żartów podczas naszych wyjazdów. Do Nowogardu dojechaliśmy sprawnie i bez przeszkód. Na jakimś niezbyt urodziwym placu zatrzymaliśmy się na krótkie uzupełnienie kalorii.
Nowogardzki plac.© widmo81
Postój w Nowogardzie.© widmo81
Za kilkadziesiąt kilometrów miał się naszej grupie okazać kolejny cel - Gryfice. Na trasie w Żabowie spotkał nas pierwszy nieplanowany postój. Z dętki rtut'a w szybkim tempie zaczęło schodzić powietrze. Pechowiec po krótkim narzekaniu nad swoim losem zabrał się do akcji i po ok. 15 min. mknęliśmy dalej.
Rtut pierwszą ofiarą "flaka" - w Żabowie© widmo81
W Gryficach zaskoczył mnie estetyką główny plac. Musiał być niedawno wyremontowany, bo wyglądał całkiem, całkiem. W okolicy trwają jeszcze jakieś wykopy, na których ucierpiała Magda. Na plac zajechała z krwawiącym kolanem, co było efektem małej wywrotki. Skarżyła się na bolące kolano, ale wiedzieliśmy, że jest twarda i da radę :)
Rynek w Gryficach© widmo81
Za Gryficami wiatr zaczął mocniej dawać się we znaki. Adamicki na trasie wypatrzył Biedronkę i zapragnął uzupełnić prowiant. Ja, Magda i Romek postanowiliśmy nie czekać i ruszyliśmy przed siebie. Reszta chłopaków została i musieli długo czekać (spore kolejki w sklepie).
Dotarliśmy do Pogorzelicy i zaczekaliśmy na chłopaków przy jakiejś łódce robiącej za pomnik.
Łodziopomnik w Pogorzelicy© widmo81
Pojawili się po około 15 minutach, ale bez Adamickiego, który złapał "gumę", którą postanowił kleić. Jako że byliśmy już głodni umówiliśmy się z nim w jakiejś nadmorskiej knajpie, w której wybór żarcia był całkiem spory i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Zdecydowani na spaghetti carbonara musieli uzbroić się w cierpliwość, bo to zamówienie chyba przerosło obsługę. Siedzenie pod parasolem trochę nas zamuliło i odebrało chęci do dalszej jazdy, ale musieć to musieć. Zebraliśmy się i przemknęliśmy przez komercyjne, nadmorskie miasteczka gdzieniegdzie zatrzymując się na podziwianie atrakcji. Jedną z nich była latarnia morska w Niechorzu.
Latarnia morska w Niechorzu© widmo81
Musieliśmy też przynajmniej zobaczyć Bałtyk, niestety nie udało się sprawdzić czy naprawdę jest mokry;)
Widok na Bałtyk w okolicach Rewala© widmo81
W Trzęsaczu obowiązkowy postój przy ostatniej ścianie zachowanych ruin kościoła.
Ruiny kościoła w Trzęsaczu© widmo81
Przed Pobierowem odbiliśmy w stronę Kamienia Pomorskiego. Na trasie trwają liczne remonty, które w przyszłości ułatwią zmotoryzowanym dotarcie nad morze. W Kamieniu zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Gdy zbieraliśmy się z miejsca krzyknąłem " Uwaga na szkła !" i właśnie w tym momencie maccacus pozbył się powietrza z dętki. Było pechowo...
Maccasus - 3. ofiara "flaka" w akcji (Kamień Pomorski)© widmo81
Z Kamienia Pomorskiego ruszyliśmy w stronę Wolina (a raczej Recława, bo miasta Wikingów nie odwiedziliśmy). Podczas przejazdu przez skrzyżowanie prowadzące do Wolina albo na Stepnicę doszło do małej kraksy, w której miałem okazję lekko ucierpieć. Na glebie leżała też Magda, a zagrożony wober wykazał się refleksem i uniknął zderzenia. Zebraliśmy się z asfaltu, nawet Pan policjant się zainteresował naszym lasem, i bez lizania ran ruszyliśmy na Stepnicę. Przed tym miasteczkiem kolejna mała biesiada w jakimś wiejskim sklepiku. Postój umożliwiła ponowne zebranie siedmiu wspaniałych do kupy, bo co raz częściej grupa się dziliła. Kilometry robiły swoje. Minęliśmy Stepnicę, Goleniów i wróciliśmy do miejsca startu w szczecińskiej dzielnicy Dąbie. Tam pożegnałem super towarzystwo i udałem się do rodziców na posiłek, a po godzince byłem już w chacie.
Dzięki wszystkim za udany wypad i do następnego.
P.S. W poniedziałek zauważyłem brak powietrza w tylnej oponie, z której wyciągnęłem jakiś miniaturowy drucik. Na szczęście powietrze schodziło tak wolno, że nie musiałem zmieniać gumy na trasie. Szczęście w nieszczęściu.